Po lekturze artykułu w Rz z 3/10/11r. nie mogę nie zabrać głosu w tym temacie.
No cóż, autorka ma niestety rację. W polskiej szkole za mało czasu poświęca się na naukę języków obcych. Patrząc na inne kraje europejskie to jesteśmy na szarym końcu. Absolutnie się z tym zgadzam, bo cóż to jest za nauka, gdy ma się 2 lub 3 godziny w tygodniu dajmy na to francuskiego. Liczne grupy też nie specjalnie sprzyjają nauce. No jak tu się zająć uczniem w grupie 25 osób? Chociaż te powolutku przechodzą do historii. Do tego grupy nie są jednorodne, tylko mamy np. w grupie 18 osób cztery na poziomie średnio zaawansowanym, 3 na zaawansowanym, 5 po roku nauki i 6 nie umiejących ani słowa, czyli początkujących. Pokażcie mi belfra, który jest tak doskonały, że wszystkimi uczniami w grupie się zajmie, dla każdej grupy wybierze odpowiedni podręcznik, dla każdej ułoży oddzielny test, przepyta i zrealizuje materiał! Do tego lenistwo uczniów bije rekordy świata. Znam uczniów, którzy mają świetne warunki do nauki w szkole - mała grupa, 4 godziny w tygodniu, wszelkie urozmaicanie lekcji, różne media wykorzystywane na lekcji, a uczeń po prawie 3 latach nauki nie rozumie prostych poleceń nauczyciela i nawet mu się nie chce wysilić, aby cokolwiek zrozumieć.
Aby opanować podstawy języka obcego powinno się poświęcić minimum 20 minut dziennie na naukę, powtórzenie słówek czy gramatyki.
Jak można nie wykorzystywać szansy na naukę? A może wiara w opłacone godziny nauki w szkole językowej ma zdziałać cuda? Rozumiem sytuację, gdy ktoś wybiera się na filologię obcą, bo godziny w szkole na pewno nie są wystarczające i wówczas sens lekcji prywatnych jest uzasadniony.
Z drugiej strony niektórzy (podkreślam niektórzy) nauczyciele języków obcych pracują w szkole publicznej tylko dla ZUS-u i nie przykładają się specjalnie do lekcji. Robią swoje i po południami dorabiają w szkołach językowych, wykazując się tam wiedzą, kreatywnością i pasją nauczania. Dopóki system płac i zatrudniania w oświacie nie będzie dawał możliwości różnicowania i odpowiedniego nagradzania tych najlepszych, będziemy mieli do czynienia dalej z taką sytuacją. Dodatkowo, to co się dzieje w oświacie i edukacji, nie sprzyja stabilizacji ani spokojnej pracy. Chyba w żadnym zawodzie nie ma tak często zmian w przepisach, nowych rozporządzeń, nowych wytycznych.
No cóż, autorka ma niestety rację. W polskiej szkole za mało czasu poświęca się na naukę języków obcych. Patrząc na inne kraje europejskie to jesteśmy na szarym końcu. Absolutnie się z tym zgadzam, bo cóż to jest za nauka, gdy ma się 2 lub 3 godziny w tygodniu dajmy na to francuskiego. Liczne grupy też nie specjalnie sprzyjają nauce. No jak tu się zająć uczniem w grupie 25 osób? Chociaż te powolutku przechodzą do historii. Do tego grupy nie są jednorodne, tylko mamy np. w grupie 18 osób cztery na poziomie średnio zaawansowanym, 3 na zaawansowanym, 5 po roku nauki i 6 nie umiejących ani słowa, czyli początkujących. Pokażcie mi belfra, który jest tak doskonały, że wszystkimi uczniami w grupie się zajmie, dla każdej grupy wybierze odpowiedni podręcznik, dla każdej ułoży oddzielny test, przepyta i zrealizuje materiał! Do tego lenistwo uczniów bije rekordy świata. Znam uczniów, którzy mają świetne warunki do nauki w szkole - mała grupa, 4 godziny w tygodniu, wszelkie urozmaicanie lekcji, różne media wykorzystywane na lekcji, a uczeń po prawie 3 latach nauki nie rozumie prostych poleceń nauczyciela i nawet mu się nie chce wysilić, aby cokolwiek zrozumieć.
Aby opanować podstawy języka obcego powinno się poświęcić minimum 20 minut dziennie na naukę, powtórzenie słówek czy gramatyki.
Jak można nie wykorzystywać szansy na naukę? A może wiara w opłacone godziny nauki w szkole językowej ma zdziałać cuda? Rozumiem sytuację, gdy ktoś wybiera się na filologię obcą, bo godziny w szkole na pewno nie są wystarczające i wówczas sens lekcji prywatnych jest uzasadniony.
Z drugiej strony niektórzy (podkreślam niektórzy) nauczyciele języków obcych pracują w szkole publicznej tylko dla ZUS-u i nie przykładają się specjalnie do lekcji. Robią swoje i po południami dorabiają w szkołach językowych, wykazując się tam wiedzą, kreatywnością i pasją nauczania. Dopóki system płac i zatrudniania w oświacie nie będzie dawał możliwości różnicowania i odpowiedniego nagradzania tych najlepszych, będziemy mieli do czynienia dalej z taką sytuacją. Dodatkowo, to co się dzieje w oświacie i edukacji, nie sprzyja stabilizacji ani spokojnej pracy. Chyba w żadnym zawodzie nie ma tak często zmian w przepisach, nowych rozporządzeń, nowych wytycznych.
Komentarze
Prześlij komentarz