Przejdź do głównej zawartości

Spożywcze wrażenia berlińskie

Jedzenie typisch deutsch nie jest w moim guście, ale będąc w Berlinie należy koniecznie spróbować słynnej berlińskiej currywurst. Albo miałam pecha i trafiłam na wyjątkowo paskudną kiełbaskę, albo ta potrawa jest mocno przereklamowana. To co miałam na talerzu przypominało breję z kiełbaską na środku. Owszem pachniało przyprawą curry, smakowało nawet podobnie, ale razem dawało efekt niezbyt wyszukany. I czym tu się wszyscy zachwycają!? Kiełbaska jak kiełbaska, a sos był chyba z torebki, bo poważny kucharz pewnie prędzej by się zapadł pod ziemię ze wstydu niż przyrządził takie coś sosopodobne (tak jak wyrób czekoladopodobny). Skonsumowałam tą "smaczną" potrawę w barze przy Pomniku Ofiar Holocaustu. Miejsce szczególne.  Pomnik - nie bar. Chociaż bar to też dziwny twór należący do dawnej Wschodniej części Berlina z taką obsługą typową dla dawnego ustroju, czyli ja tu rządzę,  a klientowi jak się nie podoba to wypad. Piłam tu też najgorszą herbatę świata, a raczej gorącą wodę zabarwioną na złotobrązowy kolor bez smaku i aromatu. Coś wstrętnego! Unikajcie tego miejsca jak ognia. Dziwnym standardem dla tego miejsca była wspólna toaleta dla wszystkich barów ( a było ich na pewno ponad 10) położych wzdłuż wspomnianego pomnika. Czy u nas sanepid dopuściłby do otwarcia takich barów bez toalet!? Szczerze wątpię.

Innym wrażeniem zarówno kulinarnym jak i estetycznym była kolacja w barze u Chińczyka w berlińskiej dzielnicy Wedding, przy Leopoldplatz. Asia Imbiss to typowy bar, gdzie można szybko coś zjeść. Warunki do dłuższego przebywania nie zachęcaj. Zapach i miejsca do siedzenia raczej odstraszają niż zapraszją do długich biesiad. Jednakże przed wejściem do baru robi ogromne wrażenie menu. Na głównej ścianie baru wisi jadłospis: jedyne 324 potrawy! No cóż, mały zawrót głowy i trudny wybór: co by tu zjeść nie ryzukując własnego zdrowia. Wreszcie podjęłam decyzję: numer 32. Chińczyk robi potrawę tylko na indywidualne zamówienie, nie ma podgrzewania wcześniej przygotowanych potraw.  Trwa to troszkę czasu, ale warto było czekać. Wylądował przede mną talerz z ogromną porcją chińskiej potrawy z zapiekanego makaronu, z kawałkami kurczaka i warzywami. Danie okazało się smaczne, dobrze przyprawione, lekko pikantne, ale tak w sam raz. Tylko jak ja mam  zjeść taką ilość? Z tym miałam ogromny problem. Nie dałam rady. W połowie pękłam. Nawet nie pomogło popijanie chińskim piwem Tsingtao z dawnej kolonii niemieckiej w Chinach. Będąc u Chińczyka koniecznie spróbujcie tego piwa o orzeźwiającym lekko cytronowym posmaku. Nigdzie go nie dostaniecie. Cena wprawdzie jest wygórowana, bo za butelkę 0,33 trzeba zapłacić całe 1,50 Euro, ale warto spróbować. Będąc kolejny raz w Berlinie na pewno wstąpię do tego baru, choćby tylko na piwo :)
A jedzenia też sobie nie odmówię. Egzotyczne, smaczne za dobrą cenę. Moja porcja  kosztowała około 3,50 Euro. I spokojnie można to zjeść w  dwie osoby :) Polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bunt nauczycielki

Faktycznie tak to wygląda. Nauczyciele kupują z własnych pieniędzy wiele artykułów biurowych i robią pomoce dydaktyczne. Na zachodzie są w pokojach nauczycielskich regały, szafki, gdzie nauczyciele mają do dyspozycji prawie wszystko. A jak nie mają to składają zamówienie w sekretariacie i jest to uzupełnianie. Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce? Może zamiast wydawać kolejne grube miliony na kolejną reformę polska szkoła zostałaby dofinansowana i zaopatrzona w podstawowe i niezbędne materiały?! http://www.edulandia.pl/edukacja/1,101865,5716903,Bunt_nauczycielki__chce_uczyc__a_nie_zebrac.html

Lekcje otwarte - dobrowolny przymus

Lekcje otwarte są cennym doświadczeniem zarówno dla prowadzącego nauczyciela, jak i dla obserwujących. Pod jednym warunkiem, że ci obserwujący zechcą w skupieniu i z uwagą obejrzeć lekcję, którą prowadzi ich koleżanka lub kolega, do której się sumiennie i długo przygotowywał, która jest stresująca i chce jak najlepiej wypaść. Nie wszyscy obserwujący potrafią to uszanować, a o  docenieniu nie ma nawet mowy. Byłam już na paru takich lekcjach i sama jedną prowadziłam jako jedna z pierwszych w mojej szkole. Wiem, jak się czuje nauczyciel, który taką lekcję prowadzi przed swoimi koleżankami, kolegami i dyrekcją. Niestety muszę stwierdzić, że mam w mojej szkole niewychowanych kolegów, w szczególności koleżanki, które nie potrafią zachować się  kulturalnie na lekcjach otwartych. Przeszkadzają nie tylko prowadzącym, ale także uczniom i obserwatorom głośno rozmawiając, plotkując lub wypełniając zaległości w dokumentacji szkolnej.  Zadaję sobie za każdym razem przy okazji takiej le...

Bunt w szkole?

Wszyscy znają się na medycynie, polityce i oświacie. Ale czy wszyscy wiedzą, jak naprawić system edukacyjny? Pytanie retoryczne. A może by tak zacząć od podstaw? Od budowania relacji między nauczycielami, rodzicami i uczniami. Od zadbania o nauczyciela, nauczenia go rozmawiania z uczniami i rodzicami. Od zmiany paradygmatu kształcenia nauczycieli. Od wzmocnienia pozycji dyrektora szkoły, ale nie jako dyktatora, lecz prawdziwego lidera i partnera do zmian w szkole. Polska oświata nie wie dokąd zmierza, nie ma misji ani wizji. Nie da się zmienić systemu, ot tak po prostu. Nie masz wpływu na setki rzeczy w systemie. A na co masz wpływ? Na siebie, na własne podejście do nauczania, na metody jakie stosujesz, na relacje z uczniami i rodzicami i  z innymi nauczycielami. Zacznij od siebie. Zrób rachunek sumienia. Pierwszy krok jest najtrudniejszy. A potem zacznij działać :) Przeczytaj, przemyśl, zacznij zmianę:  Nauczmy się buntować .