Przez media przetacza się co jakiś czas dyskusja na temat korepetycji – szarej strefy polskiej oświaty. Korepetytorom zarzuca się, że w ogóle są i zbierają wakacyjne żniwo na uczniach przystępujących do poprawek sierpniowych. A gdyby tak przeanalizować to zjawisko i zastanowić się, skąd się bierze i dlaczego w ogóle ma prawo bytu? Dochodzimy do dość jasnych, prostych i oczywistych wniosków.
TAJEMNICA KOREPETYCJI
Po pierwsze polski system oświaty jest nieudolny i ponosi poprzez kolejne reformy sromotne porażki. Po drugie nie daje równych szans wszystkim uczniom. Ci bardziej zdolni, ale pyskaci są zbywani przez nauczycieli, żeby mieć tylko święty spokój. Zdolni, ale spolegliwi zadawalają gusta nauczycieli. Przeciętni lub słabsi, albo nie daj Boże z deficytami, są niezauważania – generują zbyt dużo problemów - tak jest po prostu wygodniej. A system oświaty ma swoje wymagania w postaci egzaminów zewnętrznych, do których muszą przystąpić wszyscy. Szkoła więc zapodaję wiedzę, wlewając ją do głów uczniów i chce uzyskać dobre i bardzo dobre wyniki egzaminów, tak aby statystki były jak najlepsze. Szkoła nie daje wsparcia, nie pomaga, nie uczy, lecz wymaga i podaje gotowe przepisy na poprawne rozwiązywanie testów pod klucz. Nie ma mowy o analizie i „przetrawieniu” wiedzy. Jest ciągłe testowanie i badanie wyników nauczania. Uczeń staje w obliczu porażki lub szuka korepetytora, który udzieli mu wsparcia, wytłumaczy problem, ale nie rozwiąże za niego, tylko poda wskazówki i wskaże drogę do rozwiązania. Często jest tak, że dopiero na korepetycjach uczeń może pytać, błądzić, szukać odpowiedzi bez przykrych konsekwencji jedynkowych. Dlatego rynek korepetycji kwitnie i ma się dobrze. I dopóty będzie się miał dobrze, dopóki nie zmieni się polska oświata.
PRAWO RYNKU
System oświaty sam stworzył szarą strefę, a raczej dał ku temu podstawy.
Wszyscy nauczyciele, obojętnie czy uczą dobrze, czy tylko udają, że uczą, dostają taką samą stawkę wynagrodzenia, które jest zróżnicowane jedynie według stopnia awansu zawodowego. Nauczyciele otrzymują oczywiście różne dodatki w zależności od tego czy pracują na wsi czy w mieście, od przydzielonego wychowawstwa i dostają tzw. dodatek motywacyjny. Pomijając wszystko inne, czy można czuć się zmotywowanym za stawkę powiedzmy pięćdziesięciu złotych brutto? Stawki zależą oczywiście od organu prowadzącego i od regulaminu przydzielania dodatku. A gdyby tak to zmienić? Zlikwidować awans zawodowy, a na wysokość dodatku motywacyjnego miałby wpływ nie tylko dyrektor, ale także uczniowie i rodzice? Brzmi okrutnie? Nie, to jest prawo rynku. Lepszy nauczyciel, który ma świetne podejście do uczniów, motywuje a nie demotywuje, wspiera, pomaga, nie ignoruje, nie wyżywa się za swoje porażki życiowe etc. mógłby zarabiać godziwie. Miałby też pracę, która jest jego pasją, pracowałby bez drżenia serca, czy w kolejnym roku szkolnym będzie dla niego etat i nie musiałby dorabiać biegając od szkoły do szkoły, aby móc opłacić rachunki i aby jeszcze wystarczyło na życie. Nie musiałby szukać zajęć w szkołach prywatnych czy udzielać korepetycji. Skończyłaby się szara strefa. Chociaż zjawisko to wydaje się mieć głębsze podłoże i wymaga szerszych i drastycznych zmian w systemie oświaty. Jest normalne prawo rynku – lepszy pracownik = lepsze wynagrodzenie = lepsze wyniki = lepsze zaangażowanie się.
MORALE ZAWODOWE
Według badania prof. Putkiewicz korepetycje osłabiają standardy moralne środowiska szkolnego, pogłębiają nierówności w dostępie do edukacji, niszczą spójność zespołów szkolnych –a ja chciałabym wiedzieć z całym szacunkiem dla Pani Profesor, co miała Pani na myśli – Jaką spójność? Jakie standardy moralne środowiska szkolnego? Grupa zawodowa nauczycieli to najsłabsza grupa zawodowa, w którą łatwo uderzyć, zniszczyć, zastraszyć, gdzie kwitnie zawiść i zazdrość o sukcesy, pomysły.
Nauczyciele polecają uczniom swoich znajomych nauczycieli na korepetycje. A cóż w tym niestosowanego? Lekarz też poleca swojego kolegę jako świetnego fachowca. Albo sugeruje pacjentowi wizytę w swoim prywatnym gabinecie w godzinach popołudniowych. I to jest wtedy moralne tak? A jak ordynator oddziału szpitalnego zachęca pacjenta do leczenia u niego prywatnie, bo będzie szybciej, pewniej i lepiej to jest w porządku?
Nie twierdzę, że to popieram - wręcz przeciwnie. Ale jestem gorzko rozczarowana, że nauczyciele jako grupa zawodowa dają sobie wmówić wszystko i pozwalają na medialne manipulacje opinią społeczną. Najłatwiej jest pluć na to środowisko zawodowe, gdyż nie ma możliwości obrony.
A bycie nauczycielem to przecież ciężka i odpowiedzialna praca. I znam wielu świetnych, prawdziwych nauczycieli, dla których nauczania jest pasją.
TAJEMNICA KOREPETYCJI
Po pierwsze polski system oświaty jest nieudolny i ponosi poprzez kolejne reformy sromotne porażki. Po drugie nie daje równych szans wszystkim uczniom. Ci bardziej zdolni, ale pyskaci są zbywani przez nauczycieli, żeby mieć tylko święty spokój. Zdolni, ale spolegliwi zadawalają gusta nauczycieli. Przeciętni lub słabsi, albo nie daj Boże z deficytami, są niezauważania – generują zbyt dużo problemów - tak jest po prostu wygodniej. A system oświaty ma swoje wymagania w postaci egzaminów zewnętrznych, do których muszą przystąpić wszyscy. Szkoła więc zapodaję wiedzę, wlewając ją do głów uczniów i chce uzyskać dobre i bardzo dobre wyniki egzaminów, tak aby statystki były jak najlepsze. Szkoła nie daje wsparcia, nie pomaga, nie uczy, lecz wymaga i podaje gotowe przepisy na poprawne rozwiązywanie testów pod klucz. Nie ma mowy o analizie i „przetrawieniu” wiedzy. Jest ciągłe testowanie i badanie wyników nauczania. Uczeń staje w obliczu porażki lub szuka korepetytora, który udzieli mu wsparcia, wytłumaczy problem, ale nie rozwiąże za niego, tylko poda wskazówki i wskaże drogę do rozwiązania. Często jest tak, że dopiero na korepetycjach uczeń może pytać, błądzić, szukać odpowiedzi bez przykrych konsekwencji jedynkowych. Dlatego rynek korepetycji kwitnie i ma się dobrze. I dopóty będzie się miał dobrze, dopóki nie zmieni się polska oświata.
PRAWO RYNKU
System oświaty sam stworzył szarą strefę, a raczej dał ku temu podstawy.
Wszyscy nauczyciele, obojętnie czy uczą dobrze, czy tylko udają, że uczą, dostają taką samą stawkę wynagrodzenia, które jest zróżnicowane jedynie według stopnia awansu zawodowego. Nauczyciele otrzymują oczywiście różne dodatki w zależności od tego czy pracują na wsi czy w mieście, od przydzielonego wychowawstwa i dostają tzw. dodatek motywacyjny. Pomijając wszystko inne, czy można czuć się zmotywowanym za stawkę powiedzmy pięćdziesięciu złotych brutto? Stawki zależą oczywiście od organu prowadzącego i od regulaminu przydzielania dodatku. A gdyby tak to zmienić? Zlikwidować awans zawodowy, a na wysokość dodatku motywacyjnego miałby wpływ nie tylko dyrektor, ale także uczniowie i rodzice? Brzmi okrutnie? Nie, to jest prawo rynku. Lepszy nauczyciel, który ma świetne podejście do uczniów, motywuje a nie demotywuje, wspiera, pomaga, nie ignoruje, nie wyżywa się za swoje porażki życiowe etc. mógłby zarabiać godziwie. Miałby też pracę, która jest jego pasją, pracowałby bez drżenia serca, czy w kolejnym roku szkolnym będzie dla niego etat i nie musiałby dorabiać biegając od szkoły do szkoły, aby móc opłacić rachunki i aby jeszcze wystarczyło na życie. Nie musiałby szukać zajęć w szkołach prywatnych czy udzielać korepetycji. Skończyłaby się szara strefa. Chociaż zjawisko to wydaje się mieć głębsze podłoże i wymaga szerszych i drastycznych zmian w systemie oświaty. Jest normalne prawo rynku – lepszy pracownik = lepsze wynagrodzenie = lepsze wyniki = lepsze zaangażowanie się.
MORALE ZAWODOWE
Według badania prof. Putkiewicz korepetycje osłabiają standardy moralne środowiska szkolnego, pogłębiają nierówności w dostępie do edukacji, niszczą spójność zespołów szkolnych –a ja chciałabym wiedzieć z całym szacunkiem dla Pani Profesor, co miała Pani na myśli – Jaką spójność? Jakie standardy moralne środowiska szkolnego? Grupa zawodowa nauczycieli to najsłabsza grupa zawodowa, w którą łatwo uderzyć, zniszczyć, zastraszyć, gdzie kwitnie zawiść i zazdrość o sukcesy, pomysły.
Nauczyciele polecają uczniom swoich znajomych nauczycieli na korepetycje. A cóż w tym niestosowanego? Lekarz też poleca swojego kolegę jako świetnego fachowca. Albo sugeruje pacjentowi wizytę w swoim prywatnym gabinecie w godzinach popołudniowych. I to jest wtedy moralne tak? A jak ordynator oddziału szpitalnego zachęca pacjenta do leczenia u niego prywatnie, bo będzie szybciej, pewniej i lepiej to jest w porządku?
Nie twierdzę, że to popieram - wręcz przeciwnie. Ale jestem gorzko rozczarowana, że nauczyciele jako grupa zawodowa dają sobie wmówić wszystko i pozwalają na medialne manipulacje opinią społeczną. Najłatwiej jest pluć na to środowisko zawodowe, gdyż nie ma możliwości obrony.
A bycie nauczycielem to przecież ciężka i odpowiedzialna praca. I znam wielu świetnych, prawdziwych nauczycieli, dla których nauczania jest pasją.
Komentarze
Prześlij komentarz